Corfu 2018

Krótki, nudny opis, który można pominąć 🙂

 

Wylot przypadł nam na przełomie lipca i sierpnia. Emocje i stres wynikały nie tylko z tego, że w środku sezonu ślubnego odrywam się od świata, ale przede wszystkim z tego, że to była nasza pierwsza, daleka, rodzinna podróż. Czy wszystko wzięliśmy? Milion akcesoriów, leki, zabawki no i najważniejsze: jak nasi chłopcy zniosą długą podróż:) Cztery godziny w samochodzie, trzy na lotnisku, dwie w samolocie z międzylądowaniem… i zbliżamy się… pod nami górzysta Albania, a z prawej niekończący się turkus Morza Jońskiego. Zniżamy się coraz bardziej, coraz bliżej tafli wody. Wrażenia przy lądowaniu są niesamowite, ponieważ lotnisko na Korfu znajduje się na półwyspie otoczonym wodą.

Kto spodziewa się wylewnych opisów wyspy będzie rozczarowany. Wyprawa miała charakter rodzinnej wycieczki, więc siłą rzeczy nie wszystko udało się zobaczyć, nie wszystkiego udało się spróbować, nie wszystko udało się zapisać w postaci zdjęć. Jednak w poniższej galerii fotografii moich najbliższych nie ma – trafiły one do rodzinnego albumu i są naszą prywatną pamiątką… a reszta obrazków z mojego dzielnego „pstrykadła” jest do wglądu dla Was.

Jeszcze, krótki, subiektywny opis naszego celu podróży: Wyspa Korfu jest różni się od pozostałych terenów Grecji. Jest zdecydowanie bardziej zielona. Wynika to z bardziej wilgotnego klimatu niż na pozostałych wyspach i części kontynentalnej. Prawie cała jest usiana drzewami oliwnymi i strzelistymi cyprysami. Wszechogarniająca zieleń i dźwięk szalejących cykad odurzyły mnie od samego początku.

Jednak Korfu ma coś jeszcze co odróżnia ją od Grecji. To architektura. Mieszanka różnych wpływów – wenecjanie, francuzi, brytyjczycy. Wyspa na przestrzeni wieków przechodziła z rąk do rąk co ukształtowało jej unikalny charakter. Zagłębiając się w uliczkach Kerkyry (stolicy Korfu) można było się poczuć jak we włoskim miasteczku – wąskie uliczki, mnóstwo skuterów, charakterystyczne okiennice… z kolei główne bulwary noszą wpływy paryskie – szerokie, reprezentatywne, usiane kawiarniami i restauracjami. Na głównych ulicach miasta jest typowy turystyczny gwar, jednak wystarczyło skręcić za pierwszy róg i robiło się cicho, pusto i niesamowicie malowniczo. Na terenie całej wyspy wiele budowli jest bardzo złym stanie, jest bardzo dużo opuszczonych i zaniedbanych posesji. Są to efekty kryzysu jaki wciąż męczy Grecję (opuszczone hotele, niezakończone inwestycje, rozpadające się hale po firmach i zakładach, porzucone samochody klasy wyższej z kilkuletnią warstwą kurzu). Jednak to też jest ciekawy element tworzący klimat i czasami skrajną różnorodność tej wyspy.

Chcąc zwiedzić Korfu najlepiej jest wynająć samochód. Drogi są… drogi są i to wystarczy. Zaprojektowane dawno temu od wieków służyły dzielnym osiołkom. Dzisiaj najlepiej sprawdzają się na nich pandy (Fiat Panda) tudzież inne małe pokraczne mechaniczne stworzenia. Te większe i bardziej komfortowe mogą miejscami nie zmieścić się w górzystych zakrętach. Mi osobiście jazda w takich warunkach sprawia ogromną frajdę (ale widziałem wielu kierowców zlanych potem, wcale nie z powodu braku klimatyzacji). Warto oddalić się od typowych turystycznych tras i pojechać bocznymi drogami, wśród sennych wiosek. Warto zatrzymać się z dala od ludzi i poczuć tę wyspę na swój sposób. Nie będę opisywał naszych tras, przygód i miejsc, które odwiedziliśmy. Myślę, że zdjęcia pokażą więcej i zachęcą do odwiedzenia tego magicznego miejsca.

Do Polski wracaliśmy naładowani ogromem pozytywnej energii. Jednak mieliśmy też poczucie ogromnego niedosytu Korfu. Grunt to, że dzieci załapały podróżniczego bakcyla i wiem, że na kolejnych wyprawach będą dla nas wspaniałymi kompanami.

A w drodze powrotnej zepsuł nam się samolot 🙂

 

Jeśli chcesz porozmawiać o współpracy lub masz pytania - zadzwoń!

+48 515 232 515

Kuba Zdanowicz Fotografia